"Chłopski doktor"

Nasze zbiory regionalne byłyby o wiele uboższe, gdyby nie doktor Władysław Balicki i jego fascynacja historią. Zbierał wszystko co mu wpadło w rękę, a co miało choć minimalny związek z Łańcutem. Część jego kolekcji zasiliła łańcucką bibliotekę, a co za tym idzie -  również wiedzę historyczną każdego, kto do naszej czytelni zagląda.

Władysław Balicki zaznaczony gwiazdką

Urodził się w 1907 roku w Woli Dalszej. Do szkoły powszechnej chodził w Łańcucie, do gimnazjum również – ukończył je, zdając maturę w 1927 roku. Na zdjęciu absolwentów stoi wraz z kolegami i gronem nauczycielskim – śmietanką przedwojennych pedagogów Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza.

Absolwenci i nauczyciele Gimnazjum im. Sienkiewicza, 1927 rok

W „Deklaracji Podziwu i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych” z 1926 roku widnieje jego podpis – ucznia klasy VII B. 

W czasie okupacji pracował jako lekarz domowy rejonu łańcuckiego i wspomagał swoją wiedzą medyczną oddziały partyzanckie AK.

Dzięki niemu do dziś stoi jeden z najpiękniejszych zabytków miasta – siedemnastowieczna synagoga. To właśnie doktor Balicki uratował ją przed wyburzeniem w roku 1956. Miejska Rada Narodowa powierzyła mu wtedy stanowisko przewodniczącego komitetu obchodów rocznicy 600-lecia Łańcuta. Marian Brandys pisał o tym w książce „O królach w kapuście”: „(...) łańcucka MRN uchwaliła, że zabytkowy gmach trzeba rozebrać na budulec. Wtedy za synagogą ujął się „chłopski doktor”. Spór był krótki, ale stanowczy. Dr Balicki postawił radnym ultimatum: albo zostawicie synagogę w spokoju – albo... nie będzie obchodu sześćsetlecia. Radni się załamali. Stara synagoga została uratowana. A doktor urządził w niej wystawę sześćsetlecia Łańcuta”.

Synagoga 1957 rok, wystawa judaików doktora Balickiego

Był lekarzem z powołania. Często wyprzedzał wezwanie do chorego czując, że jego wizyta jest potrzebna. Od ubogich niejednokrotnie nie przyjmował pieniędzy zadowalając się eksponatami i dokumentami związanymi z historią lub opowieściami z dawnych lat. Stojąc kiedyś na cmentarzu powiedział: „Tak patrzę na te groby i boję się, czy tam nie leży ktoś, kto umarł przeze mnie i jakieś moje zaniedbanie”.

Zmarł w 1983 roku żegnany przez tłumy wdzięcznych łańcucian.

„Doktora Balickiego pokazano mi w dzień targowy na łańcuckim rynku. Stał rozgadany w grupce wiejskich furmanów – i na pierwszy rzut oka trudno go było od nich odróżnić. Taka sama chłopska cyklistówka, taki sam półkożuszek, rysy grube, cera ogorzała od wiatru. Nikt by nie uwierzył, że pod tą furmańską powłoką kryje się wybitny intelektualista i działacz kulturalny – człowiek naprawdę niezwykły” (M. Brandys).

Wybrana bibliografia:
* M. Brandys, O królach w kapuście, PIW, Warszawa 1959;
* J. Łada-Zielke, Oddany pracy i rodzinnej ziemi, [w:] Podkarpacka Historia, nr 9-10, 2017.

Władysław Balicki z żoną i córką (źródło "Podkarpacka Historia")


Komentarze