Kto sadził buraki w łańcuckim parku?
Przeglądanie książek ze zbiorów regionalnych naszej biblioteki to zawsze podróż pełna niespodzianek: zapomnianych historii i literackich perełek. Wiele z tych lektur pozwala spojrzeć na nasze miasto i jego mieszkańców z innej perspektywy.
Dzisiaj sięgamy po zbiór esejów Mariana Brandysa z końca lat 50. XX wieku. Wśród tekstów znalazł się rozdział zatytułowany „Łańcucka etiuda”, w którym autor barwnie opowiada o swojej wizycie w Łańcucie.
![]() |
M. Brandys, O królach w kapuście, PIW 1959 ze zbiorów MBP w Łańcucie |
W krótkim, lecz treściwym szkicu znalazło się miejsce na przywołanie najważniejszych momentów z historii miasta, na opowieść nie tylko o królowej z Łańcuta, ale też o Białej Damie nawiedzającej zamek oraz na historię synagogi, uratowanej przed lekkomyślnością lokalnych polityków.
Poniżej kilka fragmentów, a jeśli jesteście ciekawi całego tekstu – serdecznie zapraszamy do biblioteki!
"Serce Łańcuta stanowi ogromny barokowy pałac dawnych ordynatów łańcuckich. (...) W ciągu pierwszego ośmiolecia [po wojnie] przez pałac łańcucki przewinęło się aż dziewięciu dyrektorów. (...) Jeden z nich zaorał pałacowy park - słynący na całą Polskę z rzadkich krzewów i drzew - i obsadził go burakami. Drugi - przy pełnym aplauzie lokalnej prasy - urządzał na misternie intarsjowanych parkietach sali balowej świetlicowe potańcówki z wódą i z przytupem. Trzeci zamalował z zapałem stare freski, ponieważ uznał je za "nie licujące z powagą pałacu". Czwarty grzebał w murach, szukając skarbów Potockich. Piątego - który przynajmniej znał się na sztuce - przechwycono nocą, kiedy wynosił przez okno co cenniejsze przedmioty. Okazało się później, że prowadził w Poznaniu... antykwariat. (...)
![]() |
źródło: polska.org |
Takie były losy łańcuckiego pałacu do roku 1952. Zmieniło się wszystko z przyjazdem dziesiątego dyrektora - Antoniego Dudy-Dziewierza. (...)
Nowego dyrektora przywitał w Łańcucie buraczany park ze zniszczonym drzewostanem, krańcowy bałagan w mocno podniszczonym pałacu i śmiertelny chłód ze strony miasteczka, które napatrzyło się do syta na wyczyny poprzednich zarządców.
Dyr. Duda-Dziewierz zabrał się do pracy z niebywałym impetem. (...) po jakim takim uładzeniu spraw bieżących dopuścił się zaraz swego pierwszego "nadużycia". Wynikło ono z nader prostego odkrycia, że przed wojną o dobry stan pałacu dbał cały sztab latami szkolonych fachowców. Kiedy więc przyszło do rekonstruowania zniszczonych stiuków i malowideł, dyrektor nie zwrócił się do Pracowni Konserwacji Zabytków, lecz odszukał w miasteczku starego majstra Potockich, p. Niemca, który w czasie wieloletniej pracy w pałacu nauczył się naśladować do złudzenia osiemnastowieczne freski francuskie i włoskie - i jemu powierzył rekonstrukcję.
Malarz został wciągnięty na etatową listę płac z pensją 2500 zł miesięcznie. Za tę pensję odwalił w dwa miesiące robótkę, która w wykonaniu Pracowni Konserwacji Zabytków musiałaby trwać minimum pół roku, przy kosztach 600-700 tysięcy złotych. Dla rozwiania ostatnich wątpliwości trzeba dodać, że pracę pana Niemca oglądał później prof. Słonecki z Krakowa, restaurator rzeźb Wita Stwosza - i nie mógł się nadziwić jej wysokiej jakości. (...)
![]() |
Antoni Duda-Dziewierz w 1955 r. ze zbiorów MBP w Łańcucie |
Pięknie zrekonstruowane i kompletnie wyposażone wnętrza pałacowe ściągają do Łańcuta całe tłumy reporterów, fotografów i filmowców. Podczas mego pobytu urzędowała tam (...) ekipa filmowa sympatycznej studentki Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi, która zamierza kręcić w Łańcucie swoją "etiudę egzaminacyjną". (...) Sprawa "etiudy" zburzyła całkowicie spokój duchowy dyr. Dudy-Dziewierza. Bo dyrektor dowiedział się dwóch szczegółów: że etiuda będzie kosztowała około 200 000 zł i że po wyświetleniu jej przed komisją egzaminacyjną zostanie odłożona na półki.
Przez pozostałe dni mego pobytu w Łańcucie dziesiąty dyrektor szalał i pryskał żółcią. (...) Słowo "etiuda" stało się dla niego pojęciową miarą wszechrzeczy. Kiedy rozmawialiśmy o założonej przez niego w Łańcucie spółdzielni mieszkaniowej, mówił: "Cena jednego mieszkania - pół etiudy." Kiedy pytałem o remonty pałacowe, odpowiadał: "Ta sala kosztowała jedną dwudziestą etiudy, tamta - jedną dziesiątą, remont tych mebli - ćwierć etiudy" itd., itd.
![]() |
Antoni Duda-Dziewierz w 1960 r. ze zbiorów MBP w Łańcucie |
Wzburzenie zasłużonego zarządcy Łańcuta wynikało z przyczyn bardzo konkretnych. (...) Dowiedział się, że w starych zamkach francuskich wyświetla się dla turystów specjalne filmy o historycznej przeszłości zabytkowych siedzib - i chciałby coś podobnego uzyskać dla Łańcuta. "Jak ma być etiuda, to niech ludzie mają z niej przynajmniej pożytek." Niestety: od dłuższego już czasu atakuje swoimi planami rozmaite kompetentne czynniki, ale wszędzie mu mówią, że nie ma na to pieniędzy. Dlatego tak go zdenerwowała ta nieszczęsna etiuda egzaminacyjna."
[M. Brandys, O królach w kapuście, PIW, Warszawa 1959]
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarz ukaże się po zweryfikowaniu go przez administratora.