O tym, jak proboszcz śpiewał "od wielkiego ołtarza"

Wśród zdjęć i dokumentów, które trafiają do Czytelni Zbiorów Regionalnych, znalazły się niedawno dwie piękne fotografie oraz przeciekawe świadectwo. 

Jan Sierant (1870-1942) był w łańcuckiej farze organistą. Ożenił się z Wiktorią Kolek (1888-1976), z którą stworzył liczną, zgodną, kochającą się rodzinę. Jedna z jego córek, Kunegunda, która przez większość życia była nauczycielką w żołyńskim liceum, postanowiła w latach 90. spisać wspomnienia dotyczące rodziny.

W efekcie powstała "Zwięzła historia rodziny Jana i Wiktorii Sierant", którą znajdziecie w naszym cyfrowym archiwum społecznym TUTAJ .

Najpiękniejszą ilustracją do tekstu są zdjęcia osób, o których w nim czytamy. Szczęśliwie się złożyło, że obok wspomnień pani Kunegundy mogły znaleźć się dwie fotografie. Jedna przedstawia rodzinę Sierantów w 1913 roku - Jana, Wiktorię i czwórkę ich dzieci (po tym roku urodziła się jeszcze trójka). Na drugiej zobaczycie samego organistę, postawnego mężczyznę z obowiązkowo podkręconym wąsem.

Wiktoria i Jan Sierantowie z dziećmi: Emilem (ur.1907), Janiną (ur. 1913),
Kunegundą (ur. 1911) i Marią (ur. 1909) 
zdjęcie ze zbiorów prywatnych, skan w zbiorach MBP w Łańcucie


Te trzy świadectwa epoki tworzą w archiwum KOLEKCJĘ JANA SIERANTA. Jeśli ktoś z Państwa jest w posiadaniu zdjęć, które mogłyby tę kolekcję uzupełnić, zachęcam do podzielenia się nimi z archiwum społecznym, a tym samym z każdym, kto jest zainteresowany historią naszego miasta. 

A na zachętę zapraszam do lektury kilku fragmentów z wyżej wspomnianego tekstu:

"Wychodząca prasa w południowej Polsce pod zaborem austriackim zawierała ogłoszenie, że Komitet Parafialny przy kościele rzym-kat. w Łańcucie poszukuje organisty zapewniając mieszkanie. Przyjechał Tatuś do Łańcuta i zgłosił się w kancelarii parafialnej. Proboszczem w tym czasie był ksiądz Emil Zauderer - bardzo muzykalny. Zaprosił Tatusia do kościoła, otworzył chór, pokazał organy o podwójnej klawiaturze, kościelny ręcznie uruchomił miech, aby powietrze wprowadzić do piszczałek. Sam ks. proboszcz od wielkiego ołtarza śpiewał po łacinie "Profacje", a Tatuś na organach akompaniował. Próba umiejętności gry, próba głosu i harmonii wypadła bardzo dobrze. Został Tatuś przyjęty (...)."

Jan Sierant (1870-1942), organista w łańcuckiej Farze w latach 1905-1933
zdjęcie ze zbiorów prywatnych, skan w zbiorach MBP w Łańcucie

"Proboszcz ks. Walenty Mazanek życzył sobie, aby wszyscy obecni w kościele parafianie śpiewali podczas nabożeństw. Chóru już Tatuś nie prowadził, ale wierni w kościele byli rozśpiewani."

"Do obowiązków Tatusia jako organisty należało zaopatrzyć parafian w okresie adwentu w opłatki na dzień Wigilii przed Bożym Narodzeniem. Opłatki te były wypiekane w domu z pszennej mąki i wody, w specjalnych żelaznych formach z odciskiem szopki betlejemskiej, na wolnym ogniu palącego się drewna. Do wypiekania opłatków i rozwiezienia parafianom do poszczególnych wiosek bywał zatrudniony człowiek razem z Tatusiem. My, jako gromadka dzieci, pomagaliśmy przy liczeniu, paczkowaniu po 9 sztuk białych i jeden opłatek kolorowy, gdy Tatuś udawał się furmanką na wieś. Kilka wsi należało do kościelnego oraz część miasta, a druga część do Tatusia i organisty."

"Dziadzio (Antoni Kolek) od lat 18-stu pracował w zamku hrabiego Potockiego Romana, a po jego śmierci u Alfreda. Cieszył się wielkim zaufaniem. Otrzymywał deputat drzewny, nawet gdy już nie pracował w pałacu i nawet podczas okupacji do 1944 roku."

Kunegunda Sierant
zdjęcie zamieszczone w "Gaude Mater", 2017, nr 2



Komentarze