Teodora Leszetyckiego Wielkanoc u Potockich

W większości naszych domów już za parę dni rozpoczną się przygotowania do świętowania Wielkanocy w rodzinnym gronie. Zapach pieczonych ciast, radosne malowanie pisanek, kompletowanie koszyczka do święcenia to dla wielu ludzi preludium do dwóch spokojnych dni odpoczynku w gronie najbliższych.

Obchody tego wiosennego święta bardzo podobnie wyglądały dwieście lat temu na łańcuckim zamku - może z wyjątkiem skali: tam więcej było wymyślnych potraw, a stoły były zapewne dłuższe od naszych domowych o kilkanaście metrów.

Parę zdań dotyczących przygotowań do świąt Wielkanocnych na zamku w Łańcucie zawdzięczamy hrabinie Angeli Potockiej, która była szwagierką Teodora Leszetyckiego i napisała jego biografię. To właśnie w tej książce, zatytułowanej "Intymne studium Człowieka i Muzyka", przytacza wspomnienia genialnego kompozytora z jego dzieciństwa spędzonego w pałacu Alfreda Potockiego, pierwszego łańcuckiego ordynata.

grafika: Czytelnia Zbiorów Regionalnych

Leszetycki to wirtuoz fortepianu, kompozytor, pedagog największych muzycznych talentów, m.in. Ignacego Paderewskiego, którego nauczył panować nad "niezdyscyplinowanymi palcami". Stawiany przez wielu w jednym rzędzie z Fryderykiem Chopinem, Teodor urodził się i pierwsze dziesięć lat życia spędził w Łańcucie, mieszkając wraz z rodzicami na zamku Potockich.

Jego ojciec Józef, z pochodzenia Czech, przyjechał do Łańcuta, by uczyć muzyki córki ordynata - Julię i Zofię. Tutaj poznał swoją przyszłą żonę, Teresę Ullmann. 22 czerwca 1830 roku na świat przyszedł owoc ich miłości - Teodor, dziecko ponad miarę uzdolnione muzycznie, które w wieku 9 lat koncertowało podobno pod batutą Franciszka Mozarta, a w Wiedniu pobierało nauki od Karla Czernego, ucznia Beethovena.

Dorcio w wieku lat sześciu

Dorcio zaczął uczyć się muzyki już w wieku pięciu lat. Jego kariera rozwijała się w błyskawicznym tempie. Przedstawiony na dworze wiedeńskim, wielokrotnie koncertował przed cesarzem. W Rosji wykładał w Petersburgu i występował przed carem. Po powrocie do Wiednia założył jedną z najsłynniejszych prywatnych szkół nauki gry na fortepianie, do której przyjmował tylko zaawansowanych pianistów. Był tam znany jako Theodor Leschetizky i zapewne wielu Austriaków zdziwiłoby się na wieść, że ten wspaniały muzyk był Polakiem. 

Wróćmy jednak do jego lat dziecinnych, do beztroskich czasów, w których chłopiec biegał po posadzkach łańcuckiego zamku oraz przyjaźnił się z Julką i Zosią - ślicznymi panienkami, z których starsza zostanie kiedyś żoną księcia Lichtenstein, a młodsza hrabiego von Dietrichstein, austriackiego ambasadora w Londynie.

Z tych czasów pochodzą jego wielkanocne wspomnienia, które w biografii wielkiego muzyka zapisała Angela Potocka:

"Dobrze pamiętam wielkie przygotowania w kuchniach - zamkowej i matczynej. W Polsce jest zwyczaj pieczenia na Wielkanoc różnego rodzaju pysznych słodkości: babek, mazurków i innych ciast. Stół -  uginający się pod ciężarem mięsiw, szynek, faszerowanej i ozdobionej głowy dzika, win, likierów i słodyczy - ozdabiano pięknie kolorowymi jajkami i kwiatami. Gdy wszystko było gotowe, zapraszało się księdza, który błogosławił pokarmy. 

Potem przyjmowało się sąsiadów przychodzących z życzeniami. Byli wśród nich tacy, których na co dzień widywało się bardzo rzadko bądź wcale - lekarze, notariusze, różni pracownicy. Z każdym gościem dzielono się jajkiem jako symbolem pokoju. Następnie zapraszano każdego, by skosztował potraw. Odmawianie zjedzenia posiłku w odwiedzanym domu uważano za afront, więc wiele osób cierpiało w tych dniach na niestrawność, bo takich wizyt składało się sporo. Niemniej jednak wszyscy byli zadowoleni, a każda gospodyni dumna z tego, co przygotowywała przez wiele dni. (...)

Dla dzieci były to dni wolne od nauki. Wszystkie zawsze chętnie pomagały w kuchni obierając i ucierając migdały, łuskając orzechy, ubijając śmietanę, itp. Wykonywały te prace z największym zapałem i energią, a możliwość ciągłego degustowania dodawała tej pracy sporej dawki radości.

Jak większość dzieci, ja też pomagałem mamie w kuchennych zajęciach. Pamiętam jedno zdarzenie, które miało miejsce, gdy miałem siedem lat. Siedziałem na taborecie zajęty sortowaniem rodzynek. Moja mama przygotowywała marcepan, gdy nagle do kuchni wszedł Żyd Jakub, staruszek, który często przychodził na zamek w interesach i nigdy nie przepuścił okazji, by zajrzeć i do naszej kuchni.

Przywitał się z szacunkiem, chwilę postał w ciszy, po czym odezwał się z tym swoim przeciągłym, orientalnym akcentem: - Widzę, że jest pani zajęta przygotowywaniem pyszności. Szykuje się wspaniałe święto. Mama, która lubiła Jakuba ze względu na jego dobry charakter i dowcip, odparła: - Jeżeli uwierzysz w Syna Bożego i przyjmiesz chrzest, to także będziesz mógł brać w nim udział. Stary Żyd pokręcił głową: - Nie muszę wierzyć w Syna, skoro Ojciec cały czas żyje w Niebie i ma się dobrze.

Jako dziecko bardzo lubiłem tego Jakuba, którego inteligencja i uczciwość wyraźnie kontrastowały z wadami innych jego rodaków".

Teodor Leszetycki,
zdjęcie pochodzi z biografii autorstwa Angeli Potockiej

Taki drobny przebłysk z lat 30. XIX wieku zafundował nam - za pośrednictwem swojej szwagierki - wielki muzyk, Teodor Leszetycki, patronujący dziś łańcuckiej Szkole Muzycznej. Dzięki niemu mogliśmy delikatnie uchylić zasłonę lat i zerknąć na obchody Wielkiej Nocy na zamku Alfreda Potockiego, pierwszego ordynata, ukochanego wychowanka księżnej Izabeli Lubomirskiej oraz syna wielkiego podróżnika i pisarza Jana Potockiego.

hrabina Angela Potocka,
zdjęcie pochodzi z biografii "Teodor Leszetycki. Intymne studium Człowieka i Muzyka"


Wybrana bibliografia:

* Piekarski M., Teodor Leszetycki - twórca słynnej w świecie szkoły pianistycznej w Wiedniu, Instytut De Republica, https://iderepublica.pl/znani-nieznani/indeks/teodor-leszetycki/#_

* Potocka A., Theodore Leschetizky. An Intimate study of the Man and the Musician, Nowy Jork 1903, tłumaczenie fragmentów z języka angielskiego: Anna Urbańska.


Komentarze