Fanny Dittner i jej wątpliwej jakości szkoła we Lwowie (cz. 1)
Historie ludzkie potrafią chadzać nieprawdopodobnymi ścieżkami. Jedno niepozorne zdjęcie może poprowadzić nas plątaniną korytarzy rozgałęziających się w zaskakujących kierunkach, na końcu których czekają ogromne pokoje pełne przeróżnych opowieści.
Od początków łańcuckiego szkolnictwa średniego, poprzez życiorys Bolesława Żardeckiego, po jeden z największych skandali polityczno-społecznych II Rzeczpospolitej - takim szlakiem podążały ostatnie badania w Czytelni Zbiorów Regionalnych. Ujrzawszy wreszcie światło dzienne zza stosu przedwojennych gazet spieszę, by przedstawić Wam złudnie niepozorną postać Fanny Dittner.
Bolesław Żardecki, założyciel pierwszego gimnazjum w Łańcucie - początkowo prywatnego, a od 1910 roku państwowego - mieszkał z rodziną w domu stojącym na początku dzisiejszej ulicy jego imienia. Właśnie tam, w drewnianej willi z pięknym ogrodem, która do dziś przypomina nam o postaci tego wielkiego działacza społecznego, wychowywało się sześcioro dzieci państwa Żardeckich. Jednym z nich była Henryka zwana Isią, która - zanim została żoną profesora gimnastyki Władysława Glińskiego i przeprowadziła się kilka domów dalej - została przez ojca wyekspediowana na pensję do Lwowa.
I tu nagle, niczym królik z kapelusza, a może raczej potwór z jeziora, pojawia się Fanny Dittner, właścicielka i dyrektorka szkoły, do której Żardecki wysłał swoją najstarszą córkę. Dlaczego wybrał akurat to liceum - już w tamtym czasie nie do końca wiarygodne, z wykładowym językiem niemieckim, przyjmującym w swoje mury przede wszystkim dziewczęta z bogatych żydowskich rodzin? Czy może usłyszał o niej od hrabiny Elżbiety Potockiej, którą rzekomo panna Dittner znała? - choć pewnej wiedzy na temat ten znajomości mieć nie możemy, słyszeliśmy o niej jedynie z ust samej kierowniczki szkoły, a źródła tego nie sposób uznać za wiarygodne.
Zdjęcie podpisane: "Lwów, 23 czerwca 1911 roku. Pensja p. Dittner we Lwowie" Ze zbiorów prawnuczki Henryki z Żardeckich Glińskiej, Miłki Malzahn |
Podobno pojawiła się we Lwowie w 1894 roku jako bona do pociech austriackiego generała. Dzieci wkrótce wylądowały w szkole z internatem, a ich opiekunka straciła zajęcie, jednak generał nie pozostawił panny Dittner na pastwę losu. Pomógł jej złożyć podanie o możliwość otworzenia zakładu wychowawczego. Rada Szkolna Krajowa, mimo presji z góry, odrzuciła wniosek, gdyż kandydatka na dyrektorkę ukończyła zaledwie szkołę ludową (podstawową). Obrotna dziewczyna wyjechała na chwilę i wróciła ze świeżym świadectwem ukończenia seminarium nauczycielskiego i zdania matury. Dzięki znajomościom i układom, wynikającym z dążenia władz austriackich do popierania w Galicji rozwoju szkolnictwa niemieckiego, w 1899 roku uzyskała koncesję na prowadzenie prywatnego gimnazjum i liceum.
W lwowskich dziennikach z początku XX wieku co rusz można natrafić na ogłoszenia reklamujące Liceum Żeńskie panny Fanny von Dittner (przyimka oznaczającego szlachectwo dyrektorka pensji używała bezpodstawnie). Nie da się jednoznacznie napisać, gdzie owa szkoła się mieściła, bo co rusz za siedzibę podawano inny adres. W 1904 roku była to Willa Palatyn przy ulicy Gołębiej 12, dwa lata później kamienica przy ul. Wałowej 25 (po sąsiedzku z pałacem Potockich - może w tym czasie udało się przedsiębiorczej Austriaczce nawiązać jakoś znajomość z żoną trzeciego łańcuckiego ordynata?), a w 1908 roku szkoła mieściła się przy Pańskiej 14.
Ogłoszenie w "Słowie Polskim" (1904) i przepiękna Willa Palatyn przy Gołębiej 12 (obecna Hlibova) |
Ogłoszenie w "Słowie Polskim" (1906) i kamienica przy ulicy Wałowej 25 |
"Gazeta Lwowska" (1908) |
Aleksandra Bilewicz w pracy "Prywatne średnie, ogólnokształcące szkolnictwo żeńskie w Galicji w latach 1867-1914" pisze, iż gmach szkolny panny Dittner mieścił się przy ulicy Lelewela 7, mur w mur z polską szkołą im. św. Józefa, a Miesięcznik Galicyjskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt, w którym Fanny aktywnie działała, w roku 1910 jako adres szkoły podawał Asnyka 7 (choć tam, wg innych źródeł znajdowała się pensja Аmalji d' Endel). Od 1911 roku była właścicielką dużej kamienicy przy ulicy Klonowicza 8, tam prowadziła kancelarię szkolną, ale sama szkoła prawdopodobnie znajdowała się gdzie indziej - może właśnie przy Lelewela?
"Słowo Polskie" (1914) |
Kamienica należąca do Fanny Dittner prawdopodobnie od 1911 roku, ulica Klonowicza 8 |
Bordowa kamienica przy Lelewela 7 (obecnie Popowicza). |
Już w 1903 roku w "Dzienniku Polskim" można było przeczytać: "Wszak zakład p. Dittner istnieje już czwarty rok we Lwowie, jakkolwiek pani ta nie ma kwalifikacji ustawą wymaganej, a dwukrotna urzędowa wizytacja inspektora szkół wykazała, że zakład ten nie odpowiada wymaganiom stawianym zakładom tego rodzaju". Szkoła to traciła koncesję, to znów ją odzyskiwała. Były okresy, w których Fanny nie mogła być jej dyrektorką ze względu na brak właściwego wykształcenia - musiała zatrudniać kogoś, kto sprawował tę funkcję, a ona widniała w ogłoszeniach tylko jako właścicielka szkoły, wicedyrektorka lub dyrektorka pomocnicza.
Józef Białynia Chołodecki - urzędnik, żołnierz, literat - pisał w 1932 roku: "Szkoła Dittnerównej, rozsadnik germanizmu, czerpała zastępy elewek głównie z szeregów społeczeństwa żydowskiego, ruskiego, niemieckiego, wyjątkowo zaś tylko z nieorientującego się należycie odłamu społeczeństwa polskiego, który nie zwracał uwagi na jej nienawiść do Polaków, posuniętą do tego nawet stopnia, iż, jak twierdziły kompetentne sfery, zakazywała uczennicom posługiwać się zeszytami polskiego wyrobu".
W kontekście tych informacji dość dziwną wydaje się decyzja Bolesława Żardeckiego, polskiego patrioty i szlachcica, o wysłaniu córki do szkoły Fanny Dittner. Wiemy, że Isia uczęszczała do niej w 1911 roku - czy w szeregu uczennic niemieckiej szkoły zdała maturę? A może zaalarmowany przez nią ojciec szybko zmienił zdanie i przeniósł ją na inną pensję? Mam nadzieję, że tak właśnie było, bo ukończenie szkoły prowadzonej przez kobietę, która w latach 20. XX wieku będzie nazywana "sprężyną terroru, który rozszalał się w 1915 r.", nie byłoby dla nikogo powodem do dumy.
We wrześniu 1914 roku do Lwowa wkroczyły wojska rosyjskie i choć ich obecność w tym mieście nie trwała długo, bo już pod koniec czerwca kolejnego roku do władzy wrócili Austriacy, to ten krótki okres stał się przyczyną nieszczęść i tragedii sporej części polskiej inteligencji lwowskiej. Stała za tym Fanny Dittner.
O sprawie "stróża spokoju i dobra Austrii", jak ironicznie nazywano ją w artykułach prasowych i o procesie, którym żyła cała Polska, opowiem Wam w kolejnym tekście - wypatrujcie go w najbliższych dniach.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarz ukaże się po zweryfikowaniu go przez administratora.