Z CYKLU: CO CZYTA BIBLIOTEKARZ?

Z cyklu: co po godzinach czyta bibliotekarz-archiwista?

Dzisiaj nietypowo, dla odmiany - thriller wysnuty z najlepszych gotyckich wzorców. Moje odkrycie roku - książka, która wywołała lawinę myśli niepozwalających zasnąć, nieszablonowa, niepokojąca powieść Johna Hardinga "Siostrzyca".

fot. A. Urbańska

Odwieczne angielskie (lub na nich wzorowane) dwory są królestwem sekretów. Wędrówka po ich pokojach i korytarzach zawsze kończy się odkrywaniem tajemnic mieszkańców - byłych lub obecnych. Florence i jej młodszy brat Giles mieszkają w takim zaklętym w czasie miejscu w Nowej Anglii. Opiekujący się nimi wuj nie chce mieć z nimi do czynienia, opłaca jednak ich egzystencję i guwernantki chłopca. Nie zgadza się na edukację Florence, uważa, że dziewczynki nie muszą się kształcić, a nauka czytania jest dla nich wręcz niewskazana. Fascynująca biblioteka jest więc owocem zakazanym, a co za tym idzie - niezwykle kuszącym.

Pierwsza guwernantka Gilesa ginie tajemniczą śmiercią, na jej miejscu pojawia się tajemnicza kobieta w czerni, której Florence instynktownie nie lubi. Irracjonalnie wydaje jej się, że kobieta chce porwać jej brata.

Florence jest narratorką powieści. Ma 12 lat i posługuje się własnym, wymyślonym językiem, opartym na ambitnych książkach, które czyta po kryjomu. Język ten brzmi niesamowicie wśród zakurzonych mebli, mrocznych korytarzy i zasnutych pajęczynami luster. Dziewczynka nie wie, jak wygląda prawdziwe życie, jej świat został zniekształcony wyobrażeniami snutymi na podstawie lektur.

"To, co podobało mi się w Szekspirze najbardziej, to swoboda i lekkość, z jaką władał słowami. Zdawało się, że jeśli nie było słowa wyrażającego to, co chciał powiedzieć, po prostu wymyślał własne. Bardował język. W dziedzinie wymyślania słów nie urodził się taki, który zdołałby go przewyższyć. Kiedy dorosnę i sama będę pisarką, co do czego nie mam wątpliwości, zamierzam wyszekspirować kilka własnych słów. Już zaczęłam ćwiczyć".

"Szczyt wieży krył w sobie jeden pokój, z oknami wychodzącymi na wszystkie strony. Stałam tam, niczym pani na włościach, ubajkowana w swojej wieży, roszpunkowana ponad znanym mi światem".

Osobiście uważam tę książkę za arcydzieło. Nie tyle za sprawą dość prostej historii, w pewnym sensie wzorowanej na "W kleszczach lęku" Henry'ego Jamesa, ile z powodu stylu, którym została napisana. Zachwyca hermetyczny język Florence, tak odmienny od wszystkiego, co znamy, a jednocześnie przejrzysty i piękny, nie zmuszający czytelnika do nadmiernego wysiłku, pozwalający zagłębić się w świat literatury i samotności dziewczynki. Gęsty, oniryczny klimat, zaskakujące zwroty akcji, psychologiczne zmyłki - czytelnik nie do końca jest pewien, co dzieje się naprawdę, a co w umyśle narratorki.

Książka Hardinga pozostawia czytelnika z uczuciem niepokoju i kilkoma nurtującymi pytaniami w głowie, oczarowanego inteligencją bohaterki i gotyckim klimatem. 

Polecam z całego serca wielbicielom thrillerów, tajemnic starych dworów, inteligentnych powieści psychologicznych i nastroju rodem z książek Daphne du Maurier.




Komentarze