O skutkach pewnej decyzji

Stanisław Grocholski, Autoportret (1895),
Muzeum Narodowe w Krakowie

W połowie XIX wieku przybył z Wołynia do Łańcuta - uchodząc przed represjami po powstaniu listopadowym - Antoni Grocholski herbu Syrokomla. Został zatrudniony w majątku Potockich, gdzie pełnił funkcję zastępcy skarbu, czyli księgowego. Zamieszkał z rodziną w pobliskiej Żołyni. Tam, w 1860 r., urodził się jego syn Stanisław.

Szkoła w Żołyni z 1865 r.

Szkoła powszechna istniała w Żołyni od 1818 r., kiedy to staraniem mieszkańców oraz hrabiego Alfreda I Potockiego nauka zaczęła się w drewnianym domku byłej wikarówki. W 1865 r. wzniesiono nowy, przestronny drewniany budynek i to prawdopodobnie w nim pobierał pierwsze nauki Stanisław Grocholski. 

W wieku 17 lat chłopiec zaczął naukę w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie. Jednym z jego nauczycieli był Jan Matejko, który cenił artystów zdradzających indywidualność. A że mistrz sam wybierał sobie uczniów, można chyba bezpiecznie założyć, że Stanisław Grocholski taką cechę posiadał. 

Po prawej - Szkoła Sztuk Pięknych w Krakowie (ok. 1890),
ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa

Kolejnym etapem w życiu artysty była szkoła w Wiedniu, a następnie w Monachium, gdzie spędził 20 lat. Znalazł tam uznanie, a jego obrazy cieszyły się dużym powodzeniem. Pierwszą sprzedaną pracą było "Suszenie bielizny" (1889) zakupione przez regenta Bawarii, księcia Wittelsbacha.

Stanisław Grocholski „Odczynianie uroku”
Muzeum Śląskie w Katowicach

Grocholski dużo malował, sporo wystawiał, sprzedawał, wysyłał obrazy na wystawy do kraju. Ożenił się z Izabelą Pawłowską, z którą zamieszkał w willi "Neupasing". Miejsce to szybko stało się kolonią polskich artystów. W 1891 r. otworzył własną szkołę malarstwa i rysunku.

Kilka lat później nastąpił punkt kulminacyjny jego kariery. Dyrektorem Szkoły Sztuk Pięknych po śmierci Matejki (1893) został Henryk Rodakowski, który zatwierdził kandydaturę Grocholskiego na profesora tej placówki. Niestety, dyrektor zmarł w 1894 r., jego miejsce zajął Julian Fałat, który decyzję poprzednika zmienił. Stanowisko postanowiono zaoferować Leonowi Wyczółkowskiemu, aby go wyciągnąć na światło dzienne z zaścianka na Kresach. Założono, że Grocholskiemu nic nie będzie, bo ma ugruntowaną pozycję w Monachium.

Stanisław Grocholski, Portret kobiety
Muzeum Narodowe w Warszawie

Tak pisze o tym Marian Trzebiński we wspomnieniach pt. "Pamiętnik malarza": "Podczas rozmowy z Hermanem [Juliusz Herman, przyjaciel Fałata] doszli obaj do przekonania, że trzeba teraz ratować biednego Leona Wyczółkowskiego, który od dłuższego już czasu siedział w zamożnym domu ziemiańskim na Ukrainie i tam malował rodzajowe sceny i typy ukraińskie (...) Otóż przezorny Herman powziął plan wydobycia biednego "Wyczóła" z ciasnego zaścianka ukraińskiego na szersze pole świata sztuki. Ale jak ? - Zrobić go profesorem, usunąwszy jednego z czterech zaprojektowanych przez poprzedniego dyrektora. (...) Ale kogo usunąć? Najlepiej Grocholskiego, bo to człowiek kostyczny, twardy, nieustępliwy, zawsze pracował sam, toteż rzecz wątpliwa, czy będzie umiał pracować w gronie innych malarzy. Ostatecznie Grocholski ma swą szkołę w Monachium, a Wyczółkowski nie miał nic. Jak postanowili, tak zrobili".

Ta decyzja zmieniła całe życie Stanisława Grocholskiego. Przyczyniła się do zaprzepaszczenia kariery i utraty majątku. Ogromny afront, który go spotkał ze strony krakowskiego środowiska artystycznego spowodował zerwanie przez malarza kontaktów z krajem. Odsunął się w cień, zamknął w kręgu własnej szkoły, odizolował, a ostatecznie podjął decyzję o emigracji do Stanów Zjednoczonych (1901). 

Stanisław Grocholski, Pieta (ok. 1890),
Muzeum Narodowe w Krakowie

Już w 1933 r. Józef Kwiatkowski pisał: „Po przeniesieniu się z Monachium do Ameryki zerwał zupełnie kontakt z krajem i to stało się powodem, że młode pokolenie już o nim zapomniało, a w publikacjach dotyczących malarzy polskich informacje o nim są bardzo skąpe, a nawet częstokroć fałszywe. Znali go dobrze i wysoko cenili przyjaciele w Ameryce i zachowali pamięć o nim, jako o człowieku wielkiej wartości i wysokiej kultury".

Zamieszkał w San Francisco, gdzie w 1906 r. stracił cały majątek w trzęsieniu ziemi. 8 kwietnia, nad ranem, w niespełna 40 sekund, zniszczeniu uległo niemal całe miasto. Klęska i spowodowane nią pożary zostały zapamiętane jako jedna z najgorszych naturalnych katastrof w historii Stanów Zjednoczonych. 300 tys. ludzi straciło dach nad głową. Zaliczali się do nich również Grocholscy.

San Francisco po trzęsieniu ziemi w 1906 r.

San Francisco po trzęsieniu ziemi w 1906 r.

Jego dalsze losy nie są dokładnie znane. Tułał się z miejsca na miejsce. Wiadomo, że sporo malował, ale jednocześnie żył bardzo skromnie, pracując za niską pensję w polskim konsulacie w Buffalo. W 1929 r. ciężko przeżył śmierć żony. W 1932 r. "Dziennik dla Wszystkich" podał informację: "W roku ubiegłym Stanisław Grocholski oddał do Polskiego Konsulatu pewną liczbę wysokiej wartości obrazów będących jego wartością, jako dar dla Muzeum Narodowego w Warszawie”.

Zmarł 26 lutego 1932 r., spoczywa na cmentarzu w Buffalo.

Nie sposób nie zachwycać się jego obrazami. Ogromna różnorodność tematów i metod malarskich, ciekawa kolorystyka, znakomite operowanie światłem, realizm, a jednocześnie swoista poetyka i wrażliwość - to wszystko nie pozwala obok jego płócien przejść obojętnie. 

Magdalena Kątnik-Kowalska, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Żołyni, wydobywa Stanisława Grocholskiego z zapomnienia - dla Żołyni i dla całego naszego regionu. 23 listopada odwiedziła Miejską Bibliotekę Publiczną w Łańcucie, gdzie opowiadała o życiu i dorobku tego wielkiego artysty, a także o wyboistej drodze odkrywania go na nowo.

fot. A. Urbańska

fot. A. Urbańska

fot. A. Urbańska

proj. A. Urbańska

Wybrana bibliografia:

*M. Kątnik-Kowalska, Stanisław Grocholski. Szkic biograficzny [w:] Stanisław Grocholski. Z Żołyni w świat. Katalog wydany z okazji konferencji pt. Żołyniacy na mapach świata, 2023;
*M. Mnich, Stanisław Grocholski - życie i twórczość. Próba monografii, 2005;
*M. Trzebiński, Pamiętnik malarza, Wrocław 1958;



Komentarze