Czar w drewnie zaklęty

W drewnie zaklęty jest czar. Każdy z nas odbiera go inaczej. Dla jednych będzie to magia przyrody, starożytnych Entów – Pasterzy Drzew, o których tak pięknie pisał Tolkien. Inni wyczują w nim przeszłe wieki, których świadkiem mógł być kawałek drewna w ich dłoni. Są tacy, którym kojarzy się z dzieciństwem, zabawami w lesie, w ogrodzie, godzinami spędzonymi między liśćmi i owocami czereśni czy jabłoni. Jeszcze inni z rozmarzonym uśmiechem na twarzy przypomną sobie zabawki, z którymi kiedyś spędzało się cały wolny czas. Ręcznie wykonane, malowane stylowymi kolorami, nieszablonowe, odziedziczone po dziadkach, rodzicach, niby starożytne, ale przecież pełne życia, ożywiane na przestrzeni lat dziecięcym śmiechem. 



Takie zabawki można kupić i dzisiaj. Wracają do łask dzięki temu, że staramy się myśleć bardziej ekologicznie. Są modne na całym świecie, zamawiane w małych przydomowych zakładach, manufakturach, warsztatach. 


Miejską Bibliotekę Publiczną w Łańcucie odwiedzili niedawno twórcy tradycyjnych zabawek ludowych z Brzózy Stadnickiej – Jan Dudziak i Ryszard Marciniec. Poprowadzili warsztaty dla dzieci, podczas których w łańcuckiej książnicy rozlegały się okrzyki radości i zachwytu niosące się od piwnic po drugie piętro. Maluchy, wychowankowie epoki plastiku i elektroniki, patrzyły na drewniane zabawki jak na istny cud świata. Samodzielnie złożone i pomalowane wózki z konikami czy zwierzaki otwierały drzwi do baśniowej krainy opromienionej roziskrzonymi oczami i dziecięcym śmiechem. 

fot. P. Ciąpała

fot. P. Ciąpała

fot. P. Ciąpała

W sali wystawowej MBP w Łańcucie jeszcze przez kilka tygodni można oglądać klimatyczną, nostalgiczną wystawę starych, drewnianych zabawek wykonanych kiedyś przez Stanisława Naroga z Żołyni, nieżyjącego już artystę, którego dzieła zdobią niejedno muzeum w Polsce i na świecie.

proj. A. Urbańska

Zabawka Stanisława Naroga z Żołyni

Komentarze