1944
Wybuchło 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17. W Łańcucie, jak w większości polskich miast, każdego roku można usłyszeć syreny wyjące w rocznicę tego wydarzenia – żebyśmy nie zapomnieli, żebyśmy postarali się zrozumieć i docenić.
W zbiorach specjalnych MBP w Łańcucie znajduje się jedna fotografia, którą z okazji rocznicy sierpniowego powstania chciałabym Wam pokazać.
fot. Anna Urbańska |
W 1900 roku, w pobliskiej Czarnej, przyszedł na świat Józef Hodor. Nie wiemy o nim wiele, nie znamy jego rodziny (jeśli ktoś z Was posiada jakieś informacje, będę wdzięczna za podzielenie się nimi), nie wiemy kiedy wyjechał do Warszawy. Mamy jego fotografię wykonaną w stolicy, w Zakładzie Sztuki Fotograficznej przy ulicy Marszałkowskiej. Prawdopodobnie wysłał ją do domu komuś bliskiemu, potem kręte ścieżki historii zaprowadziły ją do naszej Czytelni Zbiorów Regionalnych.
Znajdziemy jego nazwisko na liście ofiar Rzezi Woli. Wg informacji z Muzeum Powstania Warszawskiego, Józef Hodor, tramwajarz pochodzący z Czarnej k/Łańcuta, zginął 5 sierpnia 1944 roku na ulicy Młynarskiej, w zajezdni tramwajowej. Wiemy, że mieszkał dwa kroki od zajezdni, na ulicy Karolkowej.
fot. Anna Urbańska |
Rzeź Woli była pierwszym tak dobitnym przykładem na to, jak poważnie hitlerowcy zabrali się do spełniania woli Adolfa Hitlera, który rozkazał zrównać Warszawę z ziemią i zlikwidować wszystkich jej mieszkańców. Punkt szczytowy tej masakry przypadł na dni 5-7 sierpnia, wymordowano wtedy dziesiątki tysięcy Polaków, w tym personel i pacjentów trzech szpitali. Nie ma na Woli miejsca, które nie byłoby przesiąknięte krwią jej mieszkańców.
5 sierpnia o godzinie 7 rano rozpoczął się niemiecki szturm na te części dzielnicy, które wcześniej opanowali powstańcy. Od pierwszych minut tego ataku Niemcy mordowali ludność cywilną, bez względu na wiek i płeć. Dzień ten przeszedł do historii jako „Czarna Sobota”.
Około południa niemieckie kompanie pułku Dirlewangera zdobyły zajezdnię tramwajową przy ulicy Młynarskiej. Historycy szacują, iż w „Czarną Sobotę” zamordowano na terenie zajezdni około 1000 mężczyzn, kobiet i dzieci. W tym Józefa Hodora z Czarnej.
Tak wyglądała zajezdnia przy ul. Młynarskiej w okresie międzywojennym, źródło: Muzeum Historyczne m.st. Warszawy |
Relacja Anny Mizikowskiej („Grażki”): „W budowie barykady pomagała nam ludność cywilna. Zrzucała z okien i przynosiła, co tylko mogła. Pomagali nam też tramwajarze. Bo tam, niedaleko szpitala św. Stanisława, po przeciwnej stronie ul. Młynarskiej, była zajezdnia tramwajowa. I oni ściągali te tramwaje, tak że ta barykada wydawała się bardzo mocną. Po budowie tych barykad wróciliśmy na nocleg na Żytnią. Ludność nas jeszcze wtedy żywiła, wspomagała, dawała to, co miała. Z okien posypały się patriotyczne pieśni. Były to chwile bardzo radosne. Nikt nie myślał o takim bliskim i takim tragicznym końcu”.
Barykada z tramwajów, skrzyżowanie Młynarskiej z Wolską, 1944 |
Egzekucje przy ul. Młynarskiej tak wspominała Janina Rozińska: „Razem z dziećmi znalazłam się w zajezdni w tłumie ok. 200 osób, przeważnie kobiet i dzieci oraz kobiet ciężarnych. Z karabinu maszynowego Niemcy otworzyli ogień do naszej stłoczonej grupy. Po pierwszej salwie ze stłoczonego tłumu zaczęli się podnosić ranni, a wówczas Niemcy rzucali w tłum granaty ręczne . Aż do zmroku podchodzili do leżących Niemcy, celując do poruszających się równocześnie z żartami i śmiechami, zwłaszcza gdy ranny został trafiony”.
Ustalenie dokładnej liczby ofiar rzezi Woli nie było możliwe ze względu na spalenie przez Niemców większości zwłok oraz niewielką liczbę ocalałych świadków, którzy mogliby wskazać nazwiska zamordowanych. Polscy historycy szacują, że zginęło wtedy od 30 do 65 tysięcy ludzi. Wg przed- i powojennych spisów ludności liczba mieszkańców Woli zmniejszyła się o 64 tysiące osób. Jednak wielu z nich zginęło trochę później, podczas oblężenia Starego Miasta, gdzie udało im się wcześniej uciec. Po wojnie na Woli ekshumowano 12 ton ludzkich prochów.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarz ukaże się po zweryfikowaniu go przez administratora.