To byli chłopcy z łańcuckiego przedmieścia...


10 września w Markowej odbędzie się obrzęd beatyfikacji Ulmów - Józefa, Wiktorii i siódemki ich dzieci.

Nie ma już chyba nikogo, kto nie znałby tej historii, smutnych, tragicznych losów uroczej, kochającej się rodziny, mającej nieszczęście żyć w czasie II wojny światowej. Tyle było słońca i radości w oczach dzieci, których zdjęcia zachowały się dzięki ich ojcu, inteligentnemu, ambitnemu i pełnemu entuzjazmu do pracy społecznej oraz do nauki gospodarzowi z Markowej. Tyle spokoju i miłości w zmęczonych oczach jego żony, którą Józef uwielbiał fotografować tak samo jak dzieciaki. 
źródło: Muzeum Polaków Ratujących Żydów Podczas II Wojny Światowej im. Rodziny Ulmów
w Markowej

Równie wiele musiało być w ich sercach współczucia dla niedoli bliźniego, skoro jesienią 1942 roku przyjęli pod swój dach ośmioro Żydów - ludzi zaszczutych, przerażonych, prześladowanych, ludzi, którym w każdej sekundzie groziła śmierć - gdziekolwiek by się nie udali, cokolwiek by nie robili...

O Ulmach wiemy wszystko, o ukrywających się u nich ludziach o wiele mniej. Jeszcze do niedawna ciężko było znaleźć informację o ich imionach, do dziś nie podaje ich wiele tekstów znalezionych w Internecie. W Zbiorach Regionalnych Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łańcucie znajduje się kilka spisów ludności żydowskiej z czasów przed samą wojną oraz z początków okupacji niemieckiej. Dzięki nim wiedza o Żydach, których usiłował uratować Józef Ulma, przynajmniej o tych, którzy pochodzili z Łańcuta, jest choć odrobinę pełniejsza, te posiadane skrawki informacji są niewątpliwe, nie można ich podważyć, nie można ich pomijać.

W sierpniu 1942 roku Niemcy zadecydowali o ostatecznym zlikwidowaniu resztek łańcuckiej gminy żydowskiej. 

Rynek w Łańcucie z okresu II wojny światowej, po 1939 roku

Do tego dnia niewielu jej członków pozostało w mieście. We wrześniu 1939 roku ogromny procent ludności wyznania mojżeszowego został wypędzony przez okupanta za San, uciekali do Rosji, w nieznane. W ciągu roku niektórzy zdołali wrócić z tej bezsensownej wędrówki. Pod koniec 1940 roku liczba Żydów w Łańcucie trochę wzrosła, bo przybyło wielu uchodźców z zachodniej Polski. W tym czasie było ich ok. tysiąca dwustu (w przededniu II wojny światowej - ponad 2,5 tys.). Niespełna dwa lata później było to już tylko ok. 50 osób (nie licząc ukrywających się). Wkrótce wszyscy zostali przewiezieni do Sieniawy i zamordowani.

Jesienią 1942 roku, w chwili, gdy Saul Goldman, rzeźnik z Łańcuta, zwraca się z prośbą do Józefa Ulmy o pomoc dla siebie i swoich czterech synów, w Łańcucie trwa ostateczna eksterminacja ludzi pochodzenia żydowskiego.

Informację o Saulu (zwanym Szallem - nie zapominajmy jednak, że było to tylko przezwisko, sympatycznie brzmiące zdrobnienie; niestety, widziałam niejeden tekst podający je jako nazwisko rodziny) znajdujemy w spisie przedsiębiorców żydowskich z 1938 roku. Mieszkał on i prowadził interes przy ulicy Mościckiego.

"Wykaz przedsiębiorstw handlowych, rzemieślniczych i usługowych prowadzonych przez ludność żydowską miasta Łańcuta w r. 1938",
MBP w Łańcucie

W innych rejestrach - przygotowywanych na potrzeby okupanta w latach 1939-40 - znajdziemy jego żonę Gołdę i wszystkich czterech synów, którzy zginęli wraz z ojcem w Markowej. Saula w spisie nie ma - być może już wtedy ukrywał się przed Niemcami. Teoretycznie mógł też nie załapać się na spis, będąc jednym z Żydów brutalnie wypędzonych przez Niemców w kierunku Rosji, a którzy zdołali wrócić na przełomie 1940 i 41 roku. Mieszkali przy ulicy Mościckiego 21. Byli to: Baruch (32 lata), Michel (29 lat), Joachim (24 lata) i Mojżesz (22 lata).

"Alfabetyczny spis imienny Żydów w czasie okupacji",
MBP w Łańcucie

"Rejestr Żydów zamieszkałych na terenie miasta Łańcuta w roku 1939-1940",
MBP w Łańcucie

fot. Anna Urbańska

Co się stało z matką tych czterech młodych mężczyzn, skoro nie trafiła na stryszek Ulmów? Odpowiedź przynosi prawdopodobnie "Księga Łańcuta" wydana w 1963 roku przez żydowskich mieszkańców naszego miasta, którzy zdołali przetrwać zagładę. Jest ona pełna wspomnień, informacji, danych, pełna nazwisk ludzi, którzy zginęli. Z jej kart biją tęsknota i miłość, ale także rozpacz. Znajdziemy w niej opis gminy żydowskiej od początków jej istnienia w Łańcucie, aż do ostatniego Żyda wywiezionego na śmierć. 

Tam właśnie czytamy: "We wrześniu 1942 r. zastrzelono 9-ciu Żydów na placu Sobieskiego. (...) W tym samym miesiącu zastrzelono między ul. Wałową a ul. Słowackiego 9 Żydów, a wśród nich byli Gołda Goldman, Mendel Ripp, L. Kornblau i Marrus Weinberger". Pisownię powielam za maszynopisem tłumaczenia fragmentów "Księgi Łańcuta" wykonanego przez Helenę Pawłowską, z którym można się zapoznać w Czytelni Zbiorów Regionalnych MBP.

Ta informacja prawdopodobnie przynosi odpowiedź na pytanie, dlaczego jesienią tego roku Saul z synami szukali ratunku przed śmiercią nie mając u boku żony i matki.

Synowie Saula Goldmana przed domem Ulmów, fot. Józef Ulma,
źródło: Muzeum Polaków Ratujących Żydów Podczas II Wojny Światowej im. Rodziny Ulmów
w Markowej

Dalszy ciąg tej historii już dobrze znamy. Saul, Baruch, Michel, Joachim i Mojżesz wraz z Genią, Leą i jej malutką córeczką przetrwali w kryjówce u Ulmów około półtora roku. Wojna zbliża się do końca, za parę miesięcy Niemcy opuszczają Łańcut. Niestety, losy tych ludzi nie mają szczęśliwego zakończenia. 24 marca 1944 roku, nad ranem, ginie w Markowej siedemnaścioro ludzi: dziewięcioro dorosłych, siedmioro dzieci i jedno maleństwo, które Wiktoria Ulma zaczęła rodzić w momencie swojej śmierci.

Mural na dworcu PKP w Łańcucie


Komentarze