Świadectwa przeszłości

Na drugim piętrze łańcuckiej książnicy można natknąć się na najróżniejsze skarby. Każde zdjęcie, dokument, książka to żywa, wspaniała wiedza o historii - wydarzeniach, ale przede wszystkim o ludziach, ich myślach, wrażeniach, przeżyciach. Przeglądając nasze półki natraficie na pamiętniki pisane przed wielu laty przez mieszkańców Łańcuta lub jego niedalekiej okolicy.

Jednym z przeciekawych świadectw przeszłości są wspomnienia zatytułowane "Chłopskim piórem", napisane przez działacza społecznego z Woli Dalszej Jana Stryczka. Wydano je po raz pierwszy w latach 50. ubiegłego wieku.

Autor książki urodził się w 1897 roku w Smolarzynach, do szkoły chodził w Dębinie. Wyjeżdżał na zarobek do Niemiec, w czasie I wojny światowej służył w wojsku i walczył na wielu frontach. 

Pamiętnik Jana Styczka różni się od innych tego typu tekstów głębią myśli, dokładnością i plastyką opisu, poczuciem humoru, dramatycznym napięciem, rozmachem i swobodą stylu.

Chciałabym dzisiaj zaprosić Was, byście zajrzeli do środka i zapoznali się z dwoma fragmentami tego niezwykłego świadectwa przeszłości. 

„W tym czasie już dosyć czytałem i spotykałem się często z takimi wyrazami, ja „wysoko urodzony”, „szlachetnie urodzony”, „błękitnokrwisty”. I nie mogłem się z tym pogodzić, bo wiedziałem z opisów, że tym, co to się szlachetnie urodzili albo wysoko, to dobrze się powodzi, że są panami i mogą sobie na wszystko pozwolić, mogą mieć ładne ubrania, dużo majątku, mogą jeść, co się im podoba. I miałem żal do naszych matek, że nas tak po prostu, po chłopsku rodziły. Bo gdyby nas nasze matki rodziły tak szlachetnie, to by i nam było lepiej, ale one, biedne, widocznie inaczej nie umiały, stąd nasza chłopska niedola. I stąd też tak często nawet głodni chodzimy i tak często nam kolana i łokcie z ubrań wyłażą, nie mówiąc o tym, że na zeszyty i książki zawsze brakuje”.

Mając 17 lat wyjechał Stryczek na zarobek na Dolny Śląsk. Pracował tam przy różnych robotach rolnych na niemieckich folwarkach. We wspomnieniach opowiedział o sprzeczce robotników z Galicji z przybyszami z Kongresówki. Wymiana "uprzejmości" doprowadziła do bójki, a jej powodem było to, że mieszkańcy zaboru rosyjskiego naśmiewali się z cesarza austriackiego Franciszka Józefa, a Galicjanie z cara:

„Od słowa do słowa utworzyły się dwa obozy i dalej wymyślać na głowy ukoronowane. Doszło do poważnej bójki, w której wzięło udział kilkanaście osób, kilka odniosło rany. Dopiero Niemcy z sąsiednich domów rozdzielili zacietrzewionych obrońców własnych gnębicieli. Niemcy dowiedziawszy się, o co bójka powstała, popukali się po czołach i odeszli. A „najjaśniejsi”, gdyby byli wiedzieli, jakich mają obrońców, byliby ich chyba udekorowali medalami zasługi za to, że stanęli w obronie ich honoru”.




Komentarze