Z cyklu: cytacik


Praca w archiwum to nieustanne stykanie się ze skarbami. Każda historyczna perełka aż się prosi, żeby ją wrzucić na fanpage'a czy na bloga, żeby ją odkurzyć, przypomnieć lub odkryć.

Podczas przeglądania tekstu o pisarzach ludowych naszego regionu natknęłam się na przeciekawy rozdział o Franciszku Magrysiu z Handzlówki. Człowiek ogólnie znany, w Handzlówce jest park jego imienia (powstały na terenie, który Magryś podarował młodzieży), ale w szczegółach jego życie jest warte, by je od czasu do czasu przypominać.

„Cóż to za szanowna, ciekawa i prawdziwie piękna postać? Wśród trudów pracy, w ogniu cierpień moralnych, nie daje się ogarnąć martwocie ani złamać przeciwnościami losu, ale rośnie duchowo, wewnętrznie i społecznie, pracując nieustannie nad sobą i nad wsią” pisał o nim w 1931 roku dr Franciszek Bujak.

Franciszek Magryś pochodził z rodziny tkaczy chałupników. Sam nauczył się pisać i czytać, co było wówczas na wsi rzadkością. Był pisarzem gminnym, społecznikiem, walczył z pijaństwem na wsi. Inicjował wszelkie postępowe przedsięwzięcia – ich lista jest naprawdę imponująca. Pisał artykuły i wiersze. Pamiętnik "Żywot chłopa - działacza" zaczął spisywać w 1925 roku – jest to dokument bardzo cenny jako źródło socjologiczne i historyczne.

Przeciwności losu, jakie spotkały tego dzielnego człowieka przyprawiają o ból głowy. Przez 37 lat żył z ciężko chorą psychicznie żoną. Raz próbował umieścić ją w zakładzie we Lwowie. Odwiózł ją tam, wrócił na piechotę 150 km, po powrocie do domu dowiedział się, że międzyczasie zmarło mu dziecko. Wkrótce otrzymał wiadomość, że żonę wyleczono, więc poszedł po nią i wrócili razem – znów na piechotę. Kobieta wcale wyleczona nie została, Franciszek wiele musiał przecierpieć w związku z jej chorobą.

Jeżeli chcielibyście przeczytać wspomnienia Franciszka Magrysia, to zachęcam – nie można się oderwać. Znajdziecie je oczywiście w naszej Czytelni.



Komentarze